Ronald Wayne, czyli trzeci współzałożyciel Apple

Wszyscy, którzy chociaż pobieżnie są zaznajomieni z firmą Apple, wiedzą, że została ona zapoczątkowana przez Steve’a Jobsa i Steve’a Wozniaka. Jednak oprócz nich, przez krótki czas, był ktoś trzeci, Ronald Wayne. Poniżej krótka historia jego początku i szybkiego końca bycia udziałowcem w tej spółce.

Steve Jobs po raz pierwszy pierwszy poznał go w Atari, gdzie wspólnie pracowali. Jednak przed tym Wayne posiadał swoją firmę, co miało duży wpływ na to, że Jobs był zainteresowany jego wcześniejszymi doświadczeniami.

Wozniak nie był jeszcze gotowy poświecić się firmie na pełny etat. W głębi serca był pracownikiem HP, tak mu się wtedy wydawało, i chciał zachować swoją posadę. Jobs zrozumiał, że potrzebuje sojusznika, który pomoże mu przekonać Wozniaka i będzie rozstrzygał ewentualne spory. Dlatego zwerbował swojego przyjaciela, Rona Wayne’a, inżyniera z Atari w średnim wieku, który kiedyś miał firmę produkującą automaty do gry na monety.

Jednak Wayne nie od razu dostał propozycję udziałów, najpierw musiał się wykazać.

Wayne wiedział, że niełatwo będzie skłonić Wozniaka, by odszedł z HP, a także że nie musi się na to od razu decydować. Najważniejsze było przekonanie go, że projekty jego komputerów należały do spółki Apple. “Woz miał ojcowski stosunek do opracowanych przez siebie obwodów i chciał wykorzystywać je w innych urządzeniach, albo udostępniać je HP – mówi Wayne. – Jobs i ja zdawaliśmy sobie sprawę, że te obwody będą podstawą Apple. Przez dwie godziny rozmawialiśmy przy okrągłym stole w moim mieszkaniu i udało się nam nakłoni Woza, żeby się na to zgodził”. Jego koronnym argumentem było to, że wielki inżynier zostanie zapamiętany tylko wtedy, jeśli będzie współpracował z wielkim marketingowcem, a to wymagało, żeby jego projekty należały do spółki.

Dopiero siła perswazji Wayne’a zrobiła na nim tak duże wrażenie, że przekonała Jobsa o wartości, jaką może wnieść do spółki.

Jobs był pod wrażeniem siły przekonywania Wayne’a i tak wdzięczny za wsparcie zaproponował mu dziesięć procent udziałów w nowej spółce, robiąc z niego Peta’a Besta Apple oraz, co ważniejsze, rozstrzygający głos w przypadku braku porozumienia miedzy Jobsem i Wozniakiem.

I w takim składzie zdecydowano się na założenie spółki. Wayne jako jedyny z trójki miał doświadczenie w przygotowywaniu dokumentów, więc to on stworzył umowę spółki.

1 kwietnia 1976 roku Jobs i Wozniak zjawili się w mieszkaniu Wayne’a w Moutain View, by sporządzić umowę spółki. Wayne powiedział, że ma pewne doświadczenie “z prawniczym żargonem”, wiec sam przygotował trzystronicowy dokument.

Oprócz składu i procentowego podziału udziałów, określono także zakres obowiązków poszczególnych osób.

Wozniak będzie głównym odpowiedzialnym za dział inżynierii elektrycznej; Jobs przyjmie odpowiedzialność ogólną za dział projektów i marketing, a Wayne przejmie odpowiedzialność za dział projektów i dokumentację.

Jak widać, nie miał być jedynie “rozstrzygającym głosem”, czy zarządzanie dokumentacją. Jednym jego z pierwszych zadań było stworzenie loga firmy oraz przygotowanie dokumentacji komputera Apple.

Jednak jego przygoda nie potrwała długo.

Wtedy Wayne stchórzył. Kiedy Jobs zaczął planować kolejne pożyczki i wydatki, Wayne przypomniał sobie plajtę własnej firmy. Nie chciał znów przez to przechodzić. Jobs i Wozniak nie mieli żadnego majątku osobistego, ale Wayne (który bał się globalnego finansowego armagedonu), poczynił pewne oszczędności. Ponieważ Apple zostało zwykłą spółką cywilną, a nie spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, wspólnicy mieli być osobiście odpowiedzialni za wierzytelności i Wayne obawiał się, że dobiorą się do niego potencjalni wierzyciele. Dlatego jedenaście dni później wrócił do sądu w Santa Clara z “oświadczeniem o wycofaniu się” i poprawką do umowy zawarcia spółki. Zaczynała się ona od słów “Na mocy ponownej oceny warunków przez wszystkie zainteresowane strony. Wayne niniejszym przestaje pełnić wszelkie obowiązki »wspólnika«”. W dokumencie zaznaczono, że w ramach swoich dziesięciu procent udziałów otrzymał osiemset dolarów, a niedługo później jeszcze tysiąc pięćset.

Doświadczenie z poprzedniej firmy zrobiło swoje. To co było jednym z powodów zatrudnienia go w Apple, okazało się też tym, co skłoniło go do opuszczenia spółki. Jednak jest to całkowicie zrozumiałe, co najlepiej oddawały słowa Wozniakia, który mówił, że posiadał on jedynie dziesięć procent udziałów, ale całe ryzyko było właściwie tylko po jego stronie, gdyż jego wspólnicy niczego nie posiadali. Jednak nawet po opuszczeniu spółki, Jobs próbował go jeszcze zaangażować w jej działanie podczas produkcji komputera Apple II.

Jobs zaczął od poproszenia swojego byłego wspólnika, Rona Wayne’a, o zaprojektowanie obudowy. “Założyłem, że nie mają pieniędzy, więc zrobiłem projekt nie wymagający żadnej obróbki, który można było zamówić u zwykłego ślusarza.” – mówi. Wymyślił pleksiglasową pokrywę mocowaną metalowymi paskami oraz przesuwaną obudowę na klawiaturę. (…) Jobsowi się to nie podobało. Chodziło mu o prosty i elegancki wzór – miał nadzieję, że wyróżniłby on Apple’a spośród innych komputerów o kanciastych , szarych, metalowych obudowach.

Tutaj już świetnie widać, jak przez krótki czas zmieniła się sytuacja w Apple. Jobs zaczął wiedzieć czego chce, jak powinien wyglądać ich kolejny produkt, nawet pomimo większych kosztów, za którymi będą iść większe wymagania. Natomiast Wayne nie wiedząc tego, przygotował produkt, który mógłby być akceptowalny co najwyżej w ich pierwszym komputerze. Szybko pozbyto też się loga firmy, które stworzył Wayne. Za to z kolei odpowiedzialny był ich nowy specjalista od marketingu.

McKenna i jego zespół zabrali się do pracy nad broszurami reklamującymi Apple II. Pierwsze co musieli zrobić, to zmienić misterne wiktoriańskie, przypominające drzeworyt logo Rona Wayne’a, które nie pasowało do kolorowego i przewrotnego stylu McKenny. Dlatego główny grafik, Rob Janoff, dostał zadanie wymyślenia nowego. (…) Janoff przygotował prosty kształt jabłka, jedno całe, jedno nadgryzione. Pierwsze za bardzo przypominało wiśnię, więc Jobs wybrał nadgryzione.

Tak właśnie Wayne stracił swój ostatni wkład w firmę. Jednak co jakiś czas można też trafić na artykuły, które mówią ile to też stracił on na swojej decyzji o wycofaniu się ze spółki.

Gdyby został i zatrzymał swoje dziesięć procent, pod koniec 2010 roku jego majątek byłby wart około dwóch miliardów sześciuset milionów dolarów. On jednak mieszkał samotnie w małym domku w Pahrump, w Newadzie, gdzie gra na automatach i żył z emerytury. Twierdzi, ze niczego nie żałuje. “Podjąłem najlepszą dla mnie decyzję w tamtym czasie – mówi. – Oni dwaj byli jak tornado, a ja miałem swoje możliwości i wiedziałem, że nie jestem gotowy na taką jazdę bez trzymanki”.

Można dodać, że w sierpniu 2018 roku byłoby to nawet $100 mld, które uczyniłby go drugim najbogatszą osobą na ziemi. Oczywiście mało prawdopodobne jest to, że utrzymałby taką ilość akcji do tego czasu, ale takie wyliczenia z dzisiejszej perspektywy mogą robić duże wrażenie.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Steve Jobs – Isaacson Walter.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*